Justin obudził się z głębokiego snu przez dzwoniący telefon. Jęknął i powoli otworzył oczy.
Kaia przewróciła się obok niego i wymamrotała coś, jednak, mimo wszystko, ciągle spała. Niechętnie, Justin podniósł swoją wolną rękę i chwycił za telefon.-Co?- zapytał szorstkim głosem. W zamian usłyszał kobiecy śmiech, na co wywrócił oczami. Lacey.
-Dzień dobry, chłopczyku. Spałeś?- Justin wzdrygnął się na przezwisko, którego nienawidził od zawsze. Głowa Kai spokojnie spoczywała na jego klatce piersiowej, więc musiał ją podnieść i położyć na poduszce, aby móc usiąść.
-Poczekaj moment.- wymamrotał do telefonu, zanim położył go na stoliku nocnym. Wyszedł z łóżka tak, aby nie obudzić własnej dziewczyny i po sprawdzeniu czy dalej śpi, podniósł telefon i na palcach wyszedł z pokoju.
-Już jestem.- powiedział, zamykając drzwi za sobą.- Dlaczego dzwonisz tak wcześnie?- Justin przeszedł przez korytarz i powoli robił kroki na schodach, aby się nie wywrócił. Tak bardzo chciało mu się spać.
-Wcześnie? Justin, jest jedenasta!- Lacey poprawiła go, śmiejąc się jeszcze raz. Justin podrapał się po karku i ziewnął.
-Nieważne. Jesteś wkurzająca.
Gdy tylko wszedł do salonu usłyszał jak jego pies uderza łapami o podłogę, więc odwrócił się, by zobaczył Posejdona biegnącego w jego stronę, jego długie uszy uderzały o boki jego głowy. Justin uśmiechnął się i schylił, aby pogłaskać zwierzaka.
-Tak w ogóle to dlaczego wstanie zajęło ci tak dużo czasu?-zapytała Lacey, gdy tylko Justin wrócił.
Jego policzki zarumieniły się, wiedząc, co usłyszy na końcu.
-Kaia była w moim łóżku.- Gwizdanie odbiło się echem od drugiej osoby i Justin jęknął.- Masz mnie na głośniku?- narzekał, słysząc kolejny śmiech.
-Nie, naprawdę nie. Ale Ethan uwielbia wpychać nos w nie jego interesy.
Justin kiwnął głową i podszedł do jednej z szafek, aby wyciągnąć jedzenie dla Posejdona.
-Więc, daj mi jakieś szczegóły!- zapiszczała Lace, sprawiając, że Justin musiał odsunąć telefon od ucha na sekundę.
-Jakie szczegóły? Nic się nie stało.- odpowiedział, wsypując okrągłe ciasteczka do miski Posejdona. Potem odwrócił się do lodówki, decydując się na zrobienie czegoś w stylu świątecznych naleśników do łóżka dla Kai.
-Serio?-Podpuszczała go Lacey, rozbawienie było słyszalne w jego głosie. Justin wywrócił oczami, po czym przytrzymał telefon między uchem a ramieniem i wyjął mleko, masło i jajka.
-Tak Lacey, serio. Jak sądzisz, jakim typem faceta jestem, co?
-Hm... Facetem?- powiedziała w tonie "no raczej?".
-Za wcześnie na to. Poza tym, ona jest taka...
-Niewinna?- Kiedy Lacey skończyła za niego zdanie, Justin westchnął. To prawda. Była taka niewinna. A on to uwielbiał. Jednak czasami marzył, żeby tak nie było i nie musiał toczyć walki ze swoimi hormonami.
-Yeah.- powiedział, kładąc telefon na ladę i włączając głośnik. Wziął wcześniej wyjęte składniki i zaczął je mieszać w misce.
-Ona nie jest aż tak niewinna, wiesz?- wyznała Lacey, dostając całą uwagę Justina. Rzucił wszystko i kazał Lacey poczekać, po czym pobiegł do swojego pokoju i wrócił ze słuchawką. Nie mógł ryzykować, że Kaia się obudzi i usłyszy tę rozmowę. Podłączył słuchawkę do telefonu i kontynuował gotowanie.
-Co wiesz, czego ja nie wiem, jak zwykle?- spytał Justin i w odpowiedzi usłyszał kolejny śmiech.- Przestańcie się ze mnie śmiać.
-Wybacz.- powiedziała, jednak mógł stwierdzić, że dalej chichotała. Wywrócił oczami i skupił się na robocie. Gdy wszystko wymiksował, wyjął spod zlewu elektryczną blachę do pieczenia i podłączył ją.
-Kaia powiedziała mi o twoich małych problemach.- Lacey wystrzeliła znikąd, zaskakując Justina i powodując, że prawie rozlał miks, gdy rozlewał go na blasze. Ale potem uśmieszek wlazł na jego usta.
-Małych problemach? Chyba mylisz mnie ze swoim mężem.- podroczył się, śmiejąc się na jęk Lacey.
-Jesteś tak bardzo obrzydliwy, przysięgam. Próbuję ci pomóc, nie?
-Więc nie obrażaj mojej najdroższej własności.-ostrzegł Justin, ciągle się śmiejąc. Mógł właściwie zobaczył jak wywraca ona oczami i drwi.
-Dobra. W każdym bądź razie, powiedziała mi, że jest zmęczona tym, jak uciekasz za każdym razem gdy to się dzieje. Powiedziała, cytuję: "dlaczego jest tym tak zażenowany? Szczerze, to mam to gdzieś. Nawet mi się to podoba. To ssie, kiedy nie wiem o czym on myśli, jak się czuje. A kiedy to się dzieje, wtedy wiem."
Justin miał usta szeroko otwarte do końca wypowiedzi Lacey, cała jego krew ruszyła do najważniejszych miejsc, tworząc namiot w jego szortach.
-P-powiedziała, że? - wyjąkał starając się nie tracić skupienia na gotowaniu.
Zauważył, że naleśniki były gotowe, więc zabrał je na talerz obok i odłączył blachę do pieczenia.
- Tak. - Lacey odpowiedziała i odchrząknęła - Mogę również nauczyć jej kilka rzeczy. - Justin rozszerzył oczy i otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale nic z nich nie wyszło.
- Wszystko w porządku chłopczyku? - Lacey zapytała po kilku sekundach ciszy. Justin skinął głową, chociaż nie mogła go zobaczyć.
- Zdemoralizujesz ją. - powiedział w końcu odsuwając od siebie talerz naleśników i zajmując się specjalnym przepisem, masło z cukrem. Poszło doskonale z naleśnikami, ale to musiało być w odpowiedniej konsystencji żeby smakowało dobrze. Lacey zachichotała łagodnie.
- Jesteś tym, który daje jej inspirację. Ja jestem po prostu odpowiadającą na jej pytania. - Justin przełknął ślinę i po prostu odpowiedział.
- Yeah, tak. - Ale w jego głowie biegało milion myśli próbując się dowiedzieć co to znaczy. Czy Kaia naprawdę myślała o nim w ten sposób? Wydawało się to strasznie niemożliwe, ale potem znowu ona patrzy na jego ciało albo wydaje z siebie te dźwięki, które kochał tak bardzo. To najwyraźniej coś oznaczało, ale Justin bał się próbować czegoś więcej. Bał się, że ją wystraszy.
Ale jego ciało nie zgadzało się, Jego ciało nie dbało o to. Jego ciało chciało ją tu i teraz.
- O Panie. - jęknął sięgając do swoich szortów, aby się poprawić.
W dokładnie tym samym momencie kroki były słyszalne zza jego pleców i wiedział, że to była Kaia, więc postanowił zmienić temat z Lacey.
- W każdym razie, dlaczego dzwonisz? - zapytał, odwracając się do swojej dziewczyny i posłał jej buziaka.
- Oh, chciałam tylko wiedzieć, czy chcesz resztę zdjęć ślubnych. Wiem co Kaia ci dała. - Lacey brzmiała na zaskoczoną jego nagłą zmianą tematu, ale nie skomentowała tego.
- Hm, yeah, pewnie. Przemejluj je. - zasugerował tuż przed wypuszczeniem z siebie dziewczęcego pisku, gdy poczuł jak dwa ramiona owinęły się wokół niego. Natychmiast się odprężył, kiedy usłyszał chichot swojej dziewczyny za swoimi plecami. Spojrzał na nią i się uśmiechnął, widząc, że coś żuła. Zmarszczył brwi i odwrócił głowę w dół, aby zobaczyć, że ręka Kai trzymała zielone jabłko.
- Hej, Lace. Muszę iść. Cześć. - Justin nacisnął przycisk by się rozłączyć i odłożył telefon.
- Dzień dobry kochanie. Właśnie chciałem ci przynieść to. - zagruchał wydymając wargi, ponieważ odwrócił się do niej by cmoknąć jej usta, oblizując po tym własne.
- Hm, jabłko. - Kaia zachichotała i zaproponowała mu kęs. Wziął go, złośliwie trzymając wzrok na niej.
Żując świeży kawałek owocu w ustach jęknął.
- To jest takie dobre. - stwierdził z pełnymi ustami. Kaia kiwnęła głową biorąc gryz.
- Idź usiądź kochanie, przyniosę ci je. - Justin powiedział wskazując na naleśniki. Kaia uśmiechnęła się i usiadła na krześle.
- Ty zjedz, mi wystarczy to. - podniosła jabłko i ugryzła je jeszcze raz.
- Jesteś pewna? - skinęła głową z uśmiechem. Justin znowu się uśmiechnął i po pokryciu naleśników cukrem i masłem chwycił talerz i widelec. Zaległa między nimi komfortowa cisza i przez parę sekund, jedyny dźwięk jaki istniał to przeżuwanie jedzenia.
Tak było do czasu, dopóki Posejdon nie zaczął szczekać jak wściekły pies. Justin i Kaia spojrzeli na siebie po czym odwrócili wzrok w kierunku szczeniaka, który biegał wokół i zaczęli się śmiać nie wiadomo skąd. Śmiali się bardzo głośno, więc Posejdon zatrzymał się i spojrzał na nich co rozśmieszyło ich bardziej.
- Wypuszczę go. - powiedziała Kaia między śmiechem i wstała, by otworzyć tylne drzwi. Tak szybko jak pies poczuł wiatr uderzający w jego twarz, uciekł szczęśliwie płosząc gołębie.
- On jest taki słodki. - zagruchała Kaia potrząsając głową.
Po raz pierwszy tego dnia, patrzyła na Justina od stóp do głów i prawie mogła poczuć jak jej policzki palą przy szczególnym wzroku. Spróbowała normalnie podejść i usiadła. Wzięła kolejny kęs swojego jabłka i cicho żuła, jej oczy napotkały namiot w krótkich szortach Justina. Jak to się stało?
- Co? - spytał śledząc jej spojrzenie i natychmiast się zarumienił. Kaia zamarła. Zastanawiała się czy głośno myślała, ale potem wzruszyła ramionami decydując, że co zostało zrobione, zostało zrobione.
- To jest poranna rzecz. - Justin skłamał, a Kaia zmarszczyła brwi.
- Czy to zdarza się każdego ranka? - spytała rumieniąc się jeszcze bardziej, ale zadowolona z tego, że mogła spytać o wszystko.
- Yeah, prawie. - Justin skłamał ponownie, tym razem nie było to kompletne kłamstwo. To zdarzało się każdego ranka. On po prostu nigdy nie był tak twardy. Kaia skinęła głową i wzięła ostatni kawałek jej jabłka. Wzięła głęboki oddech i zdecydowała, że równie dobrze może zapytać o wszystko.
- Dlaczego nigdy tego nie zauważyłam? - zapytała wciąż się rumieniąc. Ale nie zamierzała się wycofać. Justin zakaszlał. Cholera, ona jest dzisiaj śmiała.
- Zazwyczaj się tym zajmuję. - wyjaśnił, patrząc w dół i przeklinając siebie, że rozmowa zaszła tak daleko. Poczuł się teraz jak dziewczyna.
- Dlaczego nie zająłeś się tym dziś? - Justin popatrzył z powrotem na nią spotykając jej spojrzenie i badając je. Ona nie wydawała się zakłopotana lub dotknięta tym wszystkim, oprócz jej rumieńców.
- Lacey dzwoniła. - Justin odpowiedział wzruszając ramionami i postanowił się odwrócić udając, że sprząta.
- Okej. - usłyszał za sobą i westchnął. To był koniec. Lub tak myślał.
- Jak się tym zajmujesz w każdym razie? Mam na myśli, że Lacey wyjaśniała to mi, ale uważałam to trochę za dziwne. - Kaia zachichotała i Justin musiał spojrzeć na nią jeszcze raz. Nie mógł oprzeć się temu chichotowi. Zamierzam zabić Lacey.
- Lacey cię zdemoralizowała, Kai. - Justin skomentował, starając się uciec od pytania. Tym razem zobaczył coś o czym nigdy nie pomyślał, że chce.
Uśmieszek uformował się na ustach Kai kiedy wstała wrzucając ogryzek do kosza na śmieci i zaczęła iść w stronę schodów. Oglądając się tylko raz zanim pobiegła sprintem na piętro, powiedziała:
- Wiesz, że nie będe niewinna zawsze. Powinieneś o tym pamiętać.
Kaja: Ja mam tylko do powiedzenia przepraszam, bo to cholernie długo trwało. W końcu Kinia się wkurzyła i przetłumaczyła (ANIOŁY CI BŁOGOSŁAWIĄ Z GÓRY ZIOM).
hahahah, dziękuję Kaja! Anioły nie mają już co błogosławić (jeśli wiesz o co chodzi ziom!) Jeśli przeczytasz to komentujesz, dziękuję.
Justin i Kaia są tacy cudowni <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam wasze tłumaczenie jesteście cudowne <3
aaaaaaaaaaaaa wspaniałeeeeeeeeeeeee ♥ czekam na next :**
OdpowiedzUsuńJezu, to jest świetne <3
OdpowiedzUsuńKocham ich, szczerze myślałam, że ta rozmowa doprowadzi do robotek recznych xD
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne ;)))
OdpowiedzUsuńSwietne! Czekam nn xx
OdpowiedzUsuń