piątek, 24 stycznia 2014

Six.- "Bonding"


 Reszta ich dnia minęła szybko jak za mrugnięciem oka. Justin uczył się do swoich egzaminów a Kaia albo bawiła się z Posejdonem, albo próbowała ćwiczeń, które poleciła jej Lacey.
Pod koniec dnia jej mięśnie były silniejsze, jednak zajmie to tygodnie zanin będzie w stanie chodzić.

W nocy, jej sen powrócił, ale jej umysł walczył, uleczał jej myśli tymi jaśniejszymi, szczęśliwszymi, z serduszkami i kwiatami.
Sny Justina również były miłe. Śnił o jednym ze swoich wspomnień o wycieczkach na Posejdonie, jachcie jego rodziców, po którym nazwał swojego psa, jednak zamiast posiadania swojej matki i ojca jako towarzyszy, miał Kaię.

Była pięknie ubrana w letni, kwiecisty top i jeansowe szorty. Była boso, stała przy kajucie,  obserwując jego, prowadzącego łodź, która bez trudu podążała w stronę horyzontu.
To był świetny sen, niestety przerwany przez budzik równo o 7 rano.
Justin obudził się i leniwe przeciągnął, sięgając po krzyczące urządzenie i rzucił je na podłogę.
Potem chłopak jęknął, przetarł oczy i usiadł. Przez sekundę był zdezorientowany, gdy rozglądał się dookoła i zauważył, że nie był w swoim pokoju tylko w gościnnym.
Uśmiech podkradał się na jego usta gdy przypominał sobie sen jaki miał, ze śpiącą na jego łożku, dziewczyną.

Wstając, Justin podrapał się po nagim brzuchu i powoli wyszedł z pokoju, zmierzając do swojego, aby zobaczyć spokojnie odpoczywającą Kaię z obudzonym Posejdonem u jej stóp.
Młody pies spojrzał w górę na swojego właściciela i Justin machnął na niego.
Piesek wstał i zszedł z łóżka, podążając za chłopakiem po schodach.
-Dzień dobry P. Jak ci się spało?
Justin doszedł do kuchni i otworzył szafkę pod zlewem, po czym wyciągnął z niej pudełko, zawierające porcję Posejdona.
Odkładając pudełko na miejsce, Justin otworzył kolejną szafkę, tym razem nad nim i wziął swoje Captain Crunch* i miskę.
Położył wszystko na ladę i wyciągnął z lodówki mleko, zanim usiadł na jednym ze stołków.
Nasypał do swojej miski płatki, następnie nalał mleko i, sięgając do szuflady za nim po łyżkę, zaczął jeść powoli swoje śniadanie.
-Musisz się dzisiaj zachowywać, okej, P? Lacey przyjdzie, żeby pomóc przy Kai i nie chcę, żebyś powodował jakiekolwiek kłopoty.- ostrzegł go Justin podczas przeżywania. Pies warknął, usiadł i poruszył swym ogonem na obie strony.
Justin pochylił się na bok, by spojrzeć na swojego psa, który wpatrywał się w niego.
-Skończyłeś?- spytał Justin, wkładając ostatnią łyżkę pełną płatków do ust. Posejdon znowu warknął i Justin kiwnął głową, połykając jedzenie.
-W porządku, wypuszczę cię. Ale zero warczenia, obudzisz ją.- Justin wstał, wstawił miskę do zlewu i ruszył w kierunku drzwi frontowych, aby wypuścić Posejdona, żeby mógł wybiegać się na podwórku, zadowolony z biegu i możliwości zużycia energii.
Justin zachichotał, gdy jego pies gonił gołębia i wszedł do środka. Wspiął się do góry po schodach i wszedł do swojego pokoju, podchodząc na palcach do swojej szafy, tak żeby nie musieć jej budzić.
Szybko, zabrał parę ciemnych, niebieskich jeansów, czarne bokserki od Ralpha Laurena i szary sweter z Obeya, z bardzo niegrzeczną Myszką Miki na niej. Nawet jeśli było to nieco obraźliwe, Justin lubił ten sweter. Był to prezent od jego najlepszego przyjaciela z Kanady, który miał taką samą.
Z ubraniami w dłoni, Justin wyszedł na palcach z pokoju, wzdychając z ulgą, że udało mu się nie obudzić Kai. Wrócił do pokoju w którym spał i zaczął się przygotowywać.

Był umyty, ogolony i świeżo pachnący w przeciągu dwudziesty minut i po kolejnych dziesięciu, które zajęły mu ubranie się, był gotowy do wyjścia. Z wyjątkiem skarpetek i butów, które ciągle były w jego sypialni, razem z plecakiem.
Justin jęknął, przebiegając palcami przez swoje włosy i pociągając za nie. Zauważył, że na zegarze jest za pięć ósma. Lacey powinna zaraz być. Może zapominanie nie było takie złe. Powinien ją obudzić.
Justin wziął głęboki wdech i ruszył do swojego pokoju. Kaia leżała zwinięta, jej kolana były blisko klatki piersiowej a jej ramiona obejmowały delikatną poduszkę, leżącą pod jej głową, jej jasne, brązowe włosy były wszędzie. Oddychała delikatnie, w stałym tempie, jej różowe usta były lekko rozchylone.
Justin westchnął na ten widok.
-Mój anioł- wyszeptał, zanim zbliżył się do niej i nie zaczął nią delikatnie trząść, budząc ją.- Kaia, wstawaj. No dalej, Kai. Musisz wstać, piękna.
Kaia poruszyła się, słysząc, że ktoś ją woła i położyła się na plecy. Powoli, otworzyła oczy, uwalniając głębokie jak ocean tęczówki, jej źrenice zmniejszyły się pod wpływem światła.
-Cześć.- Justin uśmiechnął się i cofnął. Kaia odpowiedziała pół-uśmiechem i ziewnęła.- wybacz, że budzę cię tak wcześnie, ale za parę minut wychodzę i Lacey może tu być w każdej chwili.- wyjaśnił, wyciągając parę skarpetek z szuflady i siadając na krześle, by je założyć.
-W porządku.- Odpowiedziała, siadając przy ścianie. Bawiła się końcem koszulki, którą miała na sobie, obserwując Justina, który zakładał czerwone supry. Ciągle miała na sobie ubrania Justina, oczywiście czyste. Spodobały jej się niektóre rzeczy, które Lacey jej dała, jednak czuła się bardziej komfortowo w koszulkach Justina i spodniach do koszykówki.
Dzwonek do drzwi zadzwonił i Justin natychmiast podskoczył na krześle.
-Do góry księżniczko- podrażnił się z nią, podczas gdy podnosił ją z łóżka. Zachichotała nieśmiało i schowała swoją twarz w jego szyi, wdychając jego zapach.
Pachniał płynem do ciała, wodą kolońską, a przede wszystkim, Justinem.
Zaczęła powoli uwielbiać ten zapach i ten nieoczekiwany spokój, który nawiedzał jej ciało, za każdym razem gdy była blisko niego.
Była tak mocno zamyślona, że nie zauważyła, gdy dotarli do salonu, dopóki Justin nie położył jej na kanapie.
-Proszę bardzo. Zaraz wracam.- powiedział, śpiesząc się, by otworzyć frontowe drzwi.
Chwilę potem, kobiecy, australijski akcent rozległ się echem po domu.
-Co tam, koleś?- Lacey zaszczebiotała, przyciągając go do uścisku.
-Cieszę się, że przyszłaś, Lace. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- powiedział chłopak, oddając uścisk.
Lacey cofnęła się i uśmiechnęła, podczas gdy on szybko zamknął drzwi.
-Nie martw się, młody. Jesteś jak młodszy brat. A teraz, gdzie jest księżniczka?
Justin machnął w kierunku salonu i pozwolił jej prowadzić, więc nie mogła zobaczyć jego zagubionego i rozbawionego wyrazu twarzy. Nie powiedział jeszcze Lacey o tym, że Kaia jest księżniczką, jednak ona i tak ją tak nazwała.
Przyjaciółka Justina przystanęła natychmiast, gdy Kaia stała się obecna dla ich oczu.
Nieśmiała dziewczyna naprzeciw niej, uśmiechnęła się i wymamrotała ciche "Cześć".
Lacey kiwnęła głową i odpowiedziała, podchodząc, by usiąść na drugiej kanapie.
-Cześć Kaia, jak się masz?
Justin wykorzystał okazję, by prześlizgnąć się na górę i chwycić swój plecak. Gdy powrócił na dół, dziewczyny znajdowały się już w swoim świecie i Kaia -oh-tak-powoli zaczynała się relaksować, co spowodowało uśmiech u Justina.
Ciągle się skradając, podszedł do drzwi od garażu i chwycił klucze od auta i domu z kontuaru.
-Więc, ja wychodzę, zanim się spóźnię. Bawcie się dobrze dziewczyny. Piszcie, jakbyście czegoś potrzebowały. Wracam o trzeciej! Pa!- krzyknął, jego głos znikał, gdy opuszczał dom.
Prawie nie zauważyły, że wyszedł, tak zajęte były rozmową. Okazało się, że Kaia naprawdę cieszyła się z towarzystwa Lacey.
Po pierwsze, dlatego, że jedyną osobą z którą rozmawiała, był Justin i fajnie było mieć kogoś innego do rozmowy. No i dlatego, że Lacey była dziewczyną, co mówiło samo za siebie.
W ciągu dnia dziewczyny rozmawiały o fascynującej pracy Lacey ze zwierzętami, o ćwiczeniach Kai na nogi i, to ta najzabawniejsza część, o młodym Justinie.
Lacey opowiedziała jej, jak musiała go niańczyć od kiedy miał siedem lat i że miał w zwyczaju robić wszystko co mógł, tylko po to, żeby wyszła. Potrafił rozsmarować klej lub rozłożyć wszędzie tam, gdzie Lacey poszła plastikowe, fałszywe robaki. Wszystkie te rzeczy, których się uczysz oglądając "Kevina samego w...".
Lacey mówiła o rodzicach Justina i o tym, jak źle przyjął tę wiadomość. Jego dziadkowie chcieli zabrać go z powrotem do Kanady, jednak on odmówił, więc Lacey musiała mieszkać z nim dopóki nie skończył szesnastki i nie znalazł pracy jako kelner w iHopie. *
Potem rozmowa szybko przeszła na inne tory i Kaia spytała Lacey, czy to byłoby możliwe, żeby znalazła tu pracę i rozpoczęła własne życie, gdy z jej nogami będzie już lepiej. I Lacey powiedziała jej, że to rzeczywiście możliwe, jednak ryzykowne, ponieważ nie wiedzieli skąd Kaia pochodzi i wystarczające złe było dla Justina, że trzymał ją w domu, prawie że ją ukrywając. Jeśli ktoś, ze starego życia, odnalazłby ją, mogliby oskarżyć Justina o porwanie, a to mogłoby zrujnować jego przyszłą karierę.
Kiedy na zegarze była 14:50, dziewczyny czuły się ze sobą o wiele bardziej komfortowo. Siedziały razem na kanapie z Posejdonem między nimi, oglądając What Not To Wear, kiedy Lacey wpadła na pewien pomysł.
-A co, gdybyśmy sprawiły ci całkowicie nowy wygląd? Ścięły włosy i zafarbowały je. Razem z pasemkami! Może niebieskie? Pasowałyby ci do oczu!- krzyknęła podekscytowana, brzmiąc o wiele młodziej niż na trzydziestkę.
Kaia zachichotała i przebiegła palcami przez swoje włosy, zastanawiając się na tym pomysłem.
-Może.- stwierdziła, wzruszając ramionami. Potem jej oczy rozszerzyły się.- Nie teraz, prawda?
Lacey roześmiała się na to pytanie.
-Oczywiście, że nie teraz. Justin będzie tu lada moment. Jutro. Mam przyjaciółkę, która szkoli się na fryzjerkę. Nauczyła mnie paru sztuczek.- wyjaśniła, posyłając jej na koniec oczko.
Kaia znowu zachichotała i powiedziała:
-Miejmy nadzieję, że nie skończę łyska.
Dziewczyny roześmiały się na ten żart i wkrótce, trzymały się za brzuchy, z Posejdonem warczącym razem z nimi.
Nagle, dźwięk klucza próbującego wpasować się w drzwi, dosięgnął uszu psa, zanim usłyszały to dziewczyny i pobiegł on szybko akurat na czas, by skoczyć na swojego właściciela.
-Wow, chłopczyku, uspokój się. Ja też za tobą tęskniłem.- Justin pogłaskał psa po głowie, jednocześnie zamykając za sobą drzwi.
Potem podniósł głowę i uśmiechnął się do dwóch dziewczyn, które go obserwowały.
-Hej panienki. Dobrze się bawiłyście?
Dziewczyny przesunęły się, żeby Justin mógł usiąść obok nich.
-Oczywiście. Masz tutaj świetną dziewczynę, kolego.- powiedziała Lacey, puszczając mu sekretnie oczko, gdy zauważyła, że jego twarz robi się czerwona.- ale muszę już iść.- kontynuowała, wstając.- Moja zmiana zaczyna się za godzinę, a muszę się jeszcze przebrać.
Justin wstał razem z nią i odprowadził ją, po tym jak pożegnała się z Kaią.
Chwilę później wrócił i znowu usiadł.
Justin rozciągnął się i powoli położył jedną ze swoich rąk na ramionach Kai, co sprawiło, że zamarła z nieśmiałości, jednak rozgrzała się we wnętrzu.
Spojrzała na niego i zauważyła głupkowaty uśmiech na jego twarzy, i musiała uśmiechnąć się do niego.
-Wszystko dobrze?-zapytał.
Kaia przytaknęła.
-Lacey jest miła. Dobrze się bawiłyśmy. Powiedziała mi dużo o tobie.- Zachichotała na te wspomnienia i oczy Justina rozwarły się szerzej.
-Powiedz mi wszystko.- zażądał.
Więc to zrobiła. Przegadali całe popołudnie. Gdy nadszedł czas na obiad, Justin znowu zamówił. Zjedli, a potem Justin wziął Kaię na górę, żeby mógł się pouczyć.


*po prostu marka płatków śniadaniowych
*Restauracja, która prawdopodobnie słynie z naleśników. Ich strona internetowa jest ich pełna :D


Więc, przez jeszcze godzinę jest piątek, tak jakby się wyrobiłam. Byłam dzisiaj na Believe (a nawet nie jestem fanką, yeah. Nieważne) i nie miałam trochę głowy do tłumaczenia. A tak z innej beczki, to dziwnie tłumaczy się opowiadanie ze swoim imieniem w środku. Do napisania za tydzień, może dwa. - Kaja xx

2 komentarze:

  1. Masz talent co do tłumaczenia ale prosze cię zmień opowiadanie na coś ciekawszeego.
    Wiem zabrzmiałam jak suka ale te ff nie jest za ciekawe . Jak zdecydujesz się
    tłumaczyć podaj linka /przepraszam jak cię uraziłam

    OdpowiedzUsuń